ill titleWładysław Kapustka (1924-1994)

Tekst i zdjęcie pochodzą z gazety parafii Hałcnów "W Moim Kościele", rok 2012 nr 3(90). Tekst przesłał Rafał Kapustka, najstraszy wnuk Władysława, syn Henryka.


Władysław Kapustka

Dziś przypominamy rolnika, patriotę i społecznika Władysława Kapustkę. Wielu pamięta postawnego Pana z rozwichrzoną czupryną, umiejącego prezentować swoje racje w sprawach hałcnowskich. Chcemy przypomnieć zasłużoną postać Władysława, która wpisał się w życie Hałcnowa. Przed 18-stu laty, 21 lutego społeczność Hałcnowska pożegnała Go na zawsze, pozostał z nami na nowym cmentarzu.

Życie w domu rodzinnym

Korzenie naszego bohatera tkwią w ziemi tarnowskiej, we wsi Stara Jastrząbka. Wieś leży w połowie odległości między Dębicą a Tarnowem. Tam w dniu 15 lipca 1924 roku przychodzi na świat Władysław. Był najmłodszym z 13-ciorga rodzeństwa. Ojciec Walenty Kapustka (ur. 13.02.1870) rolnik, a mama Maria z d. Ćwiok. Rodzice mieli kilku hektarowe gospodarstwo, mieli parę koni. Gospodarze Kapustkowie należeli do dość zamożnej rodziny w okolicy. Mały Władzio doświadczył pracy na roli. Od 01.09.1931 roku chodził do Szkoły Powszechnej IV-klasowej w Jastrząbce. Do I Komunii Świętej przystąpił w maju 1934 roku w kościele p.w. Św. Apostołów Piotra i Pawła. Od 15 sierpnia 1937 r. wybucha strajk chłopski w Małopolsce. Strajk ogarnia również ziemie rodzinne. Policja w czasie strajku i przy pacyfikacji była okrutna. W rodzinie Kapustków i nie tylko, trwały niekończące się rozmowy co do losu chłopstwa.

Ojciec Walenty zmarł jak prawdziwy rolnik, a było tak: "orał swą rolę przy pomocy swych ukochanych koni. Ojciec szedł za pługiem a Władek poganiał konie." W pewnym momencie, ojciec mówi do syna: "Życie odwraca się jak skiba." Ledwo to powiedział, ojciec Walenty zasłabł i zmarł w wieku 78 lat. Drogi Czytelniku czy nie warto zastanowić się nad ową "skibą życia"!

II Wojna Światowa

W chwili wybuchu II Wojny Światowej Władysław ma skończone 15 lat. Powiat dębicki jako ośrodek COP, był dla Niemców ośrodkiem strategicznym. Oddziały Wehrmachtu nacierały od 06.09.1939 r. od Bochni w stronę Tarnowa. Z kolei Wojsko Polskie, 21 Dywizja Piechoty Górskiej, gen. Józefa Kustronia przeprawia się przez Dunajec. Warto wspomnieć, Hałcnowianin por. Jan Górka, dowódca plutonu w 21 DPG, uczestniczył w dniach 7-8 września w zaciętych walkach w rejonie Radłowa i Biskupic. Dalej wojska 21 DPG od 8 września podjęły marsz przez Lisia Gorę na Radomyśl Wielki i Mielec. Młody Władysław z kolegami biegnie ok. 6 km w kierunku drogi na Radomyśl Wielki, którą przemieszczało się wojsko polskie, w tym pluton por. Górki. Po latach, tenże Kapustka, spotyka w Hałcnowie, Jana Górkę. Autor był świadkiem rozmowy obu panów w 1985 roku, działaczy ludowych, a raczej ich pogawędki na ten temat.

Ziemia rodzinna należała do Generalnej Guberni. W czasie okupacji społeczność lokalna była poddawana wielu restrykcjom okupanta. Jednocześnie bardzo aktywnie działał ruch konspiracyjny: ZWZ, AK, ruch ludowy. Na wiosnę 1942 roku powstaje struktura Batalionów Chłopskich. W takiej strukturze znalazł się 18-letni Władysław. Przysięgę złożył na ręce Franciszka Madury ps. "Roland", z Jastrząbki. Następnie Władysław przechodzi tajne przeszkolenie wojskowe. Madura wspomina, że Władysław był zdyscyplinowanym żołnierzem. Po zjednoczeniu ruchu Batalionów Chłopskich i Armii Krajowej nasz Władysław był łącznikiem dowódcy plutonu. Naszemu bohaterowi, jako zakonspirowanemu żołnierzowi, nadano pseudonim "Zorza".

Już od późnej wiosny 1944 roku trwały niemieckie przygotowania obrony linii Wisłoka, dla odparcia IV Frontu Ukraińskiego Armii Czerwonej. Dębica na prawym brzegu Wisłoka, została wyzwolona już 23.08.1944 roku. Dopiero trudna "Operacja Jasielska" spowodowała, że tereny na lewym brzegu Wisloka zostały wyzwolone w styczniu 945 roku. Okres od lata 1944 roku do początku 1945 roku dla mieszkańców wsi, w tym Kapustków, był wyjątkowo okrutny. Okupant niemieci nakazał opuszczenie domostw. Nikt nie pytał, gdzie mają udać się mieszkańcy. Starsi i dzieci ukrywały się w pobliskich lasach, w ziemiankach. Trwał obstrzał z obu stron rzeki. Pod takim obstrzałem ze strony Wehrmachtu i Armii Czerwonej z drugiej strony, mieszkańcy biegali do wsi, na pola aby zdobyć cokolwiek do jedzenia. Ziemie rodzinne Władysława, zostały wyzwolone w dniach 16-18 stycznia 1945 roku. W rodzinnej wsi prawie wszystkie domy były rozwalone lub uszkodzone, w tym również jego dom.

Życie po wyzwoleniu

Na samym początku Władysław, jako najmłodszy zajął się gospodarowaniem na ojcowiźnie. Nie długo zakochał się w Marysi z domu Baran, biorą ślub w kwietniu 1947 roku w pobliskiej kaplicy, gdyż kościół był zniszczony. Coś o Marii: otóż jej rodzice, to Franciszek Baran i Stanisława z domu Jamroch. Ojciec był we wsi sołtysem przed wojną, w czasie okupacji i po wyzwoleniu, w także organizatorem ruchu ludowego. Sołtys Baran w czasie okupacji, ochronił wielu mieszkańców, sprzyjał umiejętnie podziemiu. Władysław znał swą żonę, jak to się mówi "od małego". Franciszek Baran był ideowcem PSL. Zaradny Władysław wraz z żoną budują w Starej Jastrząbce dom, a w nim organizują sklep ogólny. W 50-tych latach prywatny biznes był zakazany, sklep prowadzi Maria przy pomocy męża w ramach Gminnej Spółdzielni "Samopomoc Chłopska". Władysław pracuje w magazynach "Samopomocy Chłopskiej", co świadczy o zaradności Władysława.

Rodzina

Władysław i Maria Kapustkowie dochowali się siedmioro dzieci, a to wg starszeństwa: Henryk (Marian) - przedsiębiorca, Genowefa żona Władysława Jędrzejko, Teresa, Józefa, Stanisław - przedsiębiorca, Cecylia i Kazimierz. Kapustkowie mają 18 wnucząt i 17 prawnuków. To jest rodzina!

Jakie wiatry przyniosły do Hałcnowa?

Wszystko zaczęło się od tego, że ciocia Julia po ślubie w Jastrząbce z Józefem Kalembą, w 50-tych latach przywędrowała do Hałcnowa. Władysław odwiedził Kalembów i stąd kontakt z Hałcnowem. Kapustkowie postanowili przenieść się w bogatszy rejon bielski, co zrobili w sierpniu 1960 roku. Kapustkowie założyli gospodarstwo z domem nr 158 od Gacka Stanisława i Anny z d. Olma (Fołta). Władysław pracował jako konwojent w Przedsiębiorstwie Transportu Handlu Wewnętrznego przy ul. Towarowej. Niedługo jego ekipa obsługuje transport na Zakładów Mięsnych. Władysław pracuje ciężko jako konwojent i na roli. Pracuje nieprzerwanie aż do roku 1979 roku, przechodzi na rentę, a później zostaje emerytem. W międzyczasie buduje dom, w pobliżu starego domu. Do nowego domu Kapustkowie przeprowadzili się przed nowym rokiem 1964.

Działalność polityczna

Po wyzwoleniu Władysław działał w PSL Mikołajczykowskim, a po przerwie w gromadzkim ZSL. Po przybyciu do Hałcnowa, kontaktuje się z bratnią duszą, Janem Górką (ZSL). Angażuje się w życiu ZSL w Hałcnowie. Nigdy nie zdradził ruchu ludowego, była to dla niego świętość. Autor pamięta jak na zebraniach lokalnych pan Kapustka cytował nieraz słowa wielkiego Witosa: "Chłop zachował w najgorszych chwilach ziemię, religię i narodowość. Te trzy wartości dały podstawę do stworzenia państwa." Nasz bohater działał w Miejskim komitecie ZSL, a później z PSL. Należał do odważnych ludowców, śmiało pytał i dyskutował. Do śmierci był autentycznym ludowcem PSL-u.

Coś o religijności

Władysław religijność wyniósł z domu rodzinnego. Związał się z parafią hałcnowską. Starsi Hałcnowianie pamiętają jak nosił baldachim w czasie procesji. Trzeba przypomnieć jego zaangażowanie przy budowie krzyża przy ul. Serdecznej. U zbiegu ul. Serdecznej i Przyjaźni, dzisiaj stoi solidny krzyż betonowy, tam stał "zawsze" krzyż drewniany. Władysław chodził koło niego i widział, że krzyż chyli się, był zbutwiały. Denerwował go taki stan, dlatego zorganizował budowę nowego krzyża (materiał, deski, zbiórkę pieniężną w okolicy. Angażuje L. Owczarza budowlańca i kamieniarza R. Zemanka, a także kilku mężczyzn z okolicy. Wreszcie krzyż stanął. Władysław udał się do ks. kanonika Władysława Goryla co do poświęcenia. Ksiądz oburzył się, dlaczego bez jego zgody podjęto prace przy krzyżu. Wreszcie w 1986roku uroczyście ks. Goryl dokonał poświęcenia i odbyło się nabożeństwo. Niewykorzystane pieniądze ze zbiorki przekazał na cele parafii. Rodzina Kapustków była również fundatorem jednej ze stacji drogi krzyżowej w parkanie kościoła.

Działalność społeczna

Nasz Władysław od roku 1961 należał do OSP - jako jej członek wspierający.

Od wyborów 09.12.1973 roku zostaje radnym w Gminnej Radzie Narodowej w Komorowicach, od kiedy Hałcnów należał do Komorowic. Nie był szczęśliwy z decyzji włączenia Hałcnowa do Komorowic. Zawsze znalazł czasu na pracę w Radzie Osiedla Hałcnów. Autor miał zaszczyt pracować z Władysławem. Otóż po wyborach do MRN w niu 19.06.1984 roku, Władysław Kapustka został radnym z Hałcnowa. Podobnie było po wyborach w dniu 17.06.1988 roku. W tym czasie autor przewodniczył MRN i zawsze w sprawach Hałcnowa, miał rozsądnego sojusznika. Przyjaciel Kapustka umiał z kulturą, ale konsekwentnie załatwić wiele spraw.[.]

Chciałoby się powiedzieć, że na wielu spotkaniach w Radzie Osiedla, w Straży czy w Miejskiej Radzie, Władysław hołdował zasadzie Witosa: "Zaprzestańcie wszelkich kłótni i sporów między sobą, stańcie się jedną, wielką, mocną, solidarną i kochającą się rodziną. Razem możecie dokonać cudów, osobno do niczego nie jesteście zdolni."

Nie można zapomnieć Jego wieloletniej działalności w Zarządzie Kółka Rolniczego w Hałcnowie.

Nasz bohater nosił "Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski". Nie doczekał się odznaczenia "Medalem Wincentego Witosa", który miałby dla niego największą wartość.

Ostatnie lata

Władysław Kapustka patrzył na zmiany zachodzące w Polsce po roku 1990 w wielką troską a nawet obawą. Dbał do dom, chociaż już brakowało sił. Było widać w kościele, mężczyznę widocznej postury, z bujną siwizną i gorąco się modlącego. Ten zasłużony patriota i Hałcnowianin, pożegnał rodzinę i przeniósł się do Pana, w dniu 21.2.1994 roku. Być może wielu już zapomniało o panu Kapustce, lecz dzisiaj trzeba przypomnieć tę pogodną i życzliwą postać. Postać otwartą dla każdego i na wszystko.

Autor pragnie podziękować Gieni z Kapustków i jej mężowi Włodziowi Jędrzejko za życzliwość i wiele informacji. Autor chce przekazać wyrazy szacunku dla żony naszego bohatera, pani Marii Kapustka, życząc jej najlepszego zdrowia.

Władysław Z. Mirota